Riordanopedia

CZYTAJ WIĘCEJ

Riordanopedia
Riordanopedia

Córko Ateny! Pochłonę twoją energię życiową! Użyję cię do zniszczenia twojej żałosnej matki! Myślisz, że jesteś mądra? Jesteś niczym w porównaniu z tym, kto mnie obudził, a nawet on nie rozumie mocy, którą uwolnił. Żadne z was nie zdobędzie korony nieśmiertelności. Ja władam przeszłością, teraźniejszością i przyszłością. Ja jedyny będę władał bogami!

Berło Serapisa – opowiadanie napisane przez Ricka Riordana, zamieszczone w Berle Serapisa i innych opowiadaniach (oryginalnie w Demigods & Magicians).

Opis[]

W tej przygodzie Annabeth spotyka w metrze więcej osobliwości niż zwykle, w tym dwugłowego potwora i młodszą blondynkę, która trochę ją przypomina. To historia, o którą prosili fani, w której Annabeth Chase łączy siły z Sadie Kane. Półbogini, córka Ateny, i młody magik z Domu Brooklyńskiego stawiają czoła potężnemu wrogowi ze starożytnego świata. Być może jeszcze bardziej niepokojące niż spotkanie żądnego władzy boga jest odkrycie, że jest on kontrolowany przez kogoś – kogoś aż za dobrze znanego Sadie[6].

Streszczenie[]

Annabeth Chase Viria

Annabeth Chase, narratorka opowiadania, która natknęła się na stacji metra na lwio-wilczego potwora

Annabeth Chase nie przypuszczała, że dzień może się jeszcze bardziej pogorszyć, dopóki nie zobaczyła dwugłowego potwora. Spędziła cały poranek na nadrabianiu zaległych zadań szkolnych, ponieważ opuszczanie lekcji z powodu ratowania świata przed potworami i bogami negatywnie wpływało na jej oceny. Następnie odmówiła wyjścia do kina ze swoim chłopakiem, Percym i znajomymi, wybierając się zamiast tego na spotkanie dotyczące stażu w lokalnym biurze architektonicznym, choć była przekonana, że nie poradziła sobie na rozmowie dobrze. Około czwartej po południu przechodziła przez Washington Square Park, gdzie przypadkowo wdepnęła w świeży krowi kał, co wywołało jej frustrację i złość na boginię Herę, która najwyraźniej znowu zrobiła jej na złość. Kiedy dotarła do stacji metra West Fourth Street, była zmęczona i marzyła jedynie o szybkim złapaniu pociągu, który zawiózłby ją do Percy'ego. Wtedy zauważyła potwora – dziwaczne stworzenie, które wyglądało jak połączenie lwa i wilka, osadzone w ogromnej muszli kraba pustelnika. Zwierzęta były wyraźnie zirytowane, ciągnąc muszlę i warcząc na siebie, a przechodnie raczej omijali je obojętnie lub patrzyli z niechęcią. Annabeth zdawała sobie sprawę, że potwór nie był zwykłym zagrożeniem, ale mimo to nie miała przy sobie swojej broni – sztyletu – a jedynie plecak pełen ciężkich książek. Zdecydowała się stawić mu czoła, dając potworowi do zrozumienia, że jest gotowa na walkę. Potwór warknął i po chwili odszedł, co zaskoczyło Annabeth, bo rzadko zdarzało się, by potwór ją oszczędził. Jednak zamiast się wycofać, postanowiła podążyć za nim, ciekawa, co ma do zrobienia. Wskoczyła do pociągu linii F tuż przed zamknięciem drzwi i zaczęła śledzić potwora, który przemieszczał się wśród zatłoczonych wagonów metra. Jego muszla zaczęła świecić, a wokół niego pojawiły się magiczne symbole i znaki, co wzbudziło w Annabeth niepokój. W miarę jak podążała za potworem, czuła rosnące mdłości i dziwne ciągnięcie w okolicy pępka, jakby coś ją wciągało w stronę potwora. Wiedza o potworach i mitologii nie dawała jej punktu odniesienia dla tego stworzenia. Nie miała też wsparcia ani kontaktu z przyjaciółmi, ponieważ większość z nich przebywała daleko, a Percy był niedostępny. Potwór budził coraz większy niepokój wśród pasażerów – wielu z nich zasłaniało nosy, inni mdleli lub uciekali.

Sadie Kane Viria

Sadie Kane, dziewczyna, na którą natknęła się Annabeth w trakcie walki z potworem

Na stacji Fulton Street potwór zaatakował staruszkę, ale Annabeth zmusiła go do puszczenia kobiety. Potwór spojrzał na nią wyzywająco, a potem wył tak głośno, że roztrzaskał okna pociągu, wywołując chaos. Potwór przygotowywał się do skoku, a Annabeth, choć zmęczona i oszołomiona, obserwowała go bardzo uważnie. Pociąg ruszył ze stacji, a ona znalazła się zaledwie kilka metrów od bestii, starając się zrozumieć sytuację i przygotować do dalszego działania. Chase dostrzegła pęknięcie na jego muszli, z którego wydobywały się magiczne symbole: greckie litery, egipskie hieroglify i znaki astrologiczne, tworząc wokół potwora czerwoną aurę, a także tatuaż z czarnych pasków na nadgarstku i metkę na kolejno lwiej i wilczej części stwora, co sugerowało, że oba stworzenia były kiedyś eksponatami muzealnymi lub przedmiotami na sprzedaż. Annabeth zaczęła rozmawiać z potworem, próbując zrozumieć jego naturę i pochodzenie. Domyśliła się, że bestia była zszyta z dwóch różnych części, jak fragmenty posągu, które ożyły, i że nie była przyzwyczajona do współpracy między swoimi dwoma głowami. Potwór miał trudności z kooperacją — lew i wilk ciągnęli muszlę w przeciwne strony i wyrażali wzajemną irytację. Córka Ateny zauważyła, że potwór miał kod identyfikacyjny na nodze lwa, co sugerowało, że mógł być wystawiony w Metropolitan Museum of Art, a wilk najwyraźniej był na sprzedaż w sklepie ze starociami. Energia potwora rosła, a on sam zmierzał w jakieś miejsce, przy czym jego muszla świeciła coraz intensywniej, a pęknięcie na niej przypominało rozgrzane, stopione żelazo. Annabeth zrozumiała, że potwór nie był jeszcze w pełni złożony — prawdopodobnie szukał trzeciej głowy, która dopełniłaby jego całość. Próbowała z nim rozmawiać, aby zyskać czas i dowiedzieć się więcej, zyskując przewagę dzięki wzajemnym sprzeczkom między lwem a wilkiem. Kiedy pociąg dojechał do stacji na Brooklynie, na peronie pojawiła się jasnowłosa dziewczynka w białym stroju, uzbrojona w drewnianą laskę z rzeźbioną głową orła. Dziewczynka próbowała powstrzymać innego potwora — stworzenie przypominające czarnego labradora z ogonem w formie stożka podobnego do skamieniałej kijanki, co Annabeth uznała za „trzeci element” układanki. Dziewczynka uderzyła potwora laską, wywołując złote światło, które odrzuciło bestię przez rozbite okno do wagonu metra, w którym znajdowała się Annabeth. Ta z kolei natychmiast wsiadła do pociągu, gotowa do walki. Obie dziewczyny oraz dwa potwory znalazły się w jednym wagonie. Jasnowłosa dziewczynka przypominała Annabeth jej młodszą wersję — sprawną, szybką i nieustraszoną wojowniczkę. Dziewczynka skomentowała sytuację, że dzień był „porąbany”. Potwory — dwugłowy krabio-lew-wilk i czarny pies-kijanka — zauważyły się nawzajem i rozpoczęły walkę. Annabeth wskoczyła na grzbiet krabiego potwora, próbując go powstrzymać. Walczyła, uderzając książkami w łeb lwa i wiążąc pyski wilka, korzystając z doświadczenia w ujarzmianiu dzikich stworzeń. Pociąg wjechał na powierzchnię, pędząc estakadą nad Queens. Świeże powietrze i rozbite szkło tańczyły w środku wagonu. Czarny pies dalej atakował dziewczynę w białym kimonie, która używała kościanego bumerangu, by odepchnąć potwora złotym rozbłyskiem światła. Annabeth pożałowała, że nie potrafiła wywoływać magicznych błysków jak blondwłosa dziewczyna – miała tylko plecak, którym próbowała ujarzmić krabopodobnego potwora, jednak z każdą chwilą stawał się on silniejszy, a jego czerwona aura osłabiała ją coraz bardziej. Czuła się otępiała, rozbolał ją żołądek i straciła poczucie czasu, walcząc, by nie dopuścić do połączenia potwora z psiogłową istotą, co uczyniłoby go niepowstrzymanym. W tym czasie czarny pies zaatakował drugą dziewczynę i ją powalił, co rozproszyło Annabeth – potwór ją zrzucił, a ona uderzyła głową o siedzenie. Oszołomiona, usłyszała triumfalny ryk potwora i zobaczyła, jak przez wagon przetoczyła się fala gorącej energii, sprawiając, że pociąg się zachwiał, a ona poczuła się jak w stanie nieważkości.

Annabeth obudziła się na plecach w zaroślach, otępiona i obolała. Obca dziewczyna z pociągu nachylała się nad nią, pomagając jej się podnieść. Gdy wzrok Annabeth się wyostrzył, zobaczyła wrak wykolejonego pociągu – przewrócone wagony leżały niczym zmiażdżone ciało drakona. Mimo że nie widziała rannych, miała nadzieję, że wszyscy opuścili pociąg wcześniej. Zorientowała się, że znajdowały się na Rockaway Beach – miejscu zniszczonym przez huragan, wśród ruin bloków i śmieci na plaży. Nieznajoma ponagliła ją do ucieczki, wskazując na spętanego psa w złotej linie. Annabeth dostrzegła u dziewczyny amulet z symbolem przypominającym krzyż anch oraz magiczne przedmioty – laskę i bumerang z hieroglifami. Po krótkim przedstawieniu się – Sadie Kane i Annabeth Chase – uścisnęły sobie dłonie. Sadie zaproponowała, by „wzięły psa na spacer”, i pomogła Annabeth odciągnąć potwora na wydmy. Choć Annabeth była wyczerpana i miała mdłości, ruszyły dalej, wlokąc potwora przez śmieci i gruz, podczas gdy jego aura rozjaśniała się, a lina słabła. Annabeth zwykle lubiła plażę, która przypominała jej o Percym, ale tym razem była zbyt głodna, zmęczona i rozdrażniona przez aurę magicznej bestii. Krajobraz Rockaway Beach, pełen zniszczeń po huraganie, pogarszał jej nastrój. W końcu dotarły do starej furgonetki lodziarza. Gdy Annabeth poczuła się zbyt słaba, osunęła się przy drzwiach pojazdu. Sadie usiadła naprzeciwko i podała jej ceramiczną fiolkę z leczniczą miksturą. Annabeth niepewnie ją przyjęła, pytając, czy nie eksploduje jej w twarz. Sadie uspokoiła ją, mówiąc, że to mikstura przygotowana przez jej przyjaciółkę, Jaz. Choć Annabeth miała wątpliwości – mikstury dzieci Hekate zazwyczaj smakowały okropnie – rozważała jej wypicie, podkreślając, że nie jest taka jak Sadie. Ta odpowiedziała żartobliwie, że nikt nie jest taki jak ona, i że choć nie jest magiem, to i tak mikstura powinna jej pomóc, skoro przetrwała starcie z potworem i katastrofę pociągu. Annabeth słabo się zaśmiała – pewność siebie Sadie była orzeźwiająca. Wyjaśniła, że jest herosem – półbogiem, córką greckiej bogini Ateny. Sadie była tym zaskoczona, ponieważ w jej świecie nie istnieli greccy herosi, choć spotkała wiele dziwnych istot, w tym karły w bokserkach. Rozmowa przybrała poważniejszy ton, gdy Sadie wspomniała o ostrzeżeniu od swojej zmarłej matki, dotyczącym innych bogów i rodzajów magii. Trzymany przez Annabeth flakonik zrobił się jeszcze cieplejszy.

Annabeth zapytała Sadie o Izydę, wspomnianą wcześniej jako egipską boginię magii, sądząc, że może była jej matką. Sadie wyjaśniła, że Izyda rzeczywiście była boginią magii, ale nie była jej matką. Jej prawdziwa matka była duchem – za życia była magiem Domu Życia, lecz zmarła. Słowa Sadie sprawiły, że Annabeth rozbolała głowa. Postanowiła wtedy wypić leczniczą miksturę z flakonika. Ku jej zaskoczeniu, zamiast paskudnego smaku, napój przypominał ciepły cydr. Od razu poczuła się lepiej – jej wzrok się wyostrzył, a żołądek uspokoił. Sadie potwierdziła skuteczność mikstury i pochwaliła swoją przyjaciółkę Jaz, która ją przygotowała. Gdy rozmowa zeszła na temat Domu Życia i egipskiej magii, Annabeth wspomniała, że Sadie przypominała jej pewnego chłopaka, którego spotkał Percy. Sadie natychmiast spoważniała, gdy usłyszała, że chłopak Annabeth spotkał innego maga. Annabeth opowiedziała, że kilka tygodni wcześniej Percy wspomniał o chłopaku posługującym się hieroglifami, który pomógł mu w walce z wielkim krokodylem w okolicach Moriches Bay. Sadie domyśliła się, że chodziło o syna Sobka, ale szybko stwierdziła, że to jej brat walczył z tym potworem i nie mówił jej nic o spotkaniu z Percym. Annabeth zapytała, czy jej brat miał na imię Carter. Sadie, wyraźnie poirytowana, odpowiedziała, że chwilowo nazywał się „Worek Treningowy”, sugerując, że nie powiedział jej całej prawdy. Annabeth zareagowała ostrożnie, obawiając się, że gniewne hieroglify wokół głowy Sadie eksplodują, ale Sadie zapewniła, że chętnie porozmawia z bratem później, a teraz chciała dowiedzieć się wszystkiego o Annabeth, greckich herosach i związku tego wszystkiego z magicznym psem. Annabeth zdecydowała się jej zaufać. Choć zwykle była ostrożna, Sadie od razu wzbudziła jej sympatię. Glany, fioletowe kosmyki i pewność siebie wzbudziły zaufanie, a fakt, że Sadie bezinteresownie pomagała rannym nieznajomym i częstowała ich miksturami, utwierdził ją w przekonaniu, że może mówić otwarcie. Opowiedziała więc o Obozie Herosów, niektórych swoich przygodach, walkach z bogami, gigantami i tytanami. Wyjaśniła też, że zobaczyła na stacji West Fourth Street potwora z trzema głowami – kraba, wilka i lwa – i zaczęła go śledzić, co doprowadziło ją do obecnej sytuacji. Sadie wyglądała, jakby zaraz miała krzyknąć lub się rozpłakać, ale zamiast tego zaczęła się śmiać. Annabeth zdziwiła się, pytając, co było tak zabawne. Sadie odpowiedziała, że sytuacja była tak dziwaczna, że aż zabawna – rozmowa na plaży o greckich bogach i półbogach wydawała się absurdalna, ale zarazem całkowicie prawdziwa. Sadie opowiedziała o swoim życiu: o tym, jak odkryła, że wraz z bratem pochodziła od faraonów i odziedziczyła magiczne zdolności; że jej ojciec połączył się z Ozyrysem i został władcą umarłych; że jej stryj przejął władzę nad Domem Życia, a jej chłopak był hybrydą maga i nieśmiertelnego boga pogrzebów. Każda kolejna informacja brzmiała bardziej niewiarygodnie, aż wreszcie pojawiła się Annabeth z rewelacją o greckich bogach – wtedy Sadie uznała, że świat osiągnął nowy poziom szaleństwa. Annabeth zgodziła się, że brzmiało to wariacko, ale – ku jej zaskoczeniu – miało sens. Przywołała słowa swojego nauczyciela Chejrona, który twierdził, że bogowie są nieśmiertelni, ponieważ są częścią fundamentów cywilizacji. Skoro greccy bogowie przetrwali, egipscy również mogli. Sadie przytaknęła, ale wróciła do tematu psa. Rzuciła w niego muszelką, mówiąc, że wcześniej był jedynie kamiennym fragmentem posągu w bibliotece Domu Brooklińskiego, aż nagle ożył, przełamał zabezpieczenia, rozgonił magiczne pingwiny Felixa i uciekł. Annabeth zareagowała na wzmiankę o pingwinach, ale postanowiła to zignorować. Obserwowała psa, wokół którego wirowały greckie litery i hieroglify – wyglądały, jakby próbowały się połączyć w nowy przekaz. Zaniepokojona zapytała, czy magiczne więzy wytrzymają. Sadie zapewniła, że były wystarczająco silne – wcześniej pętały nawet wielkich bogów. Annabeth upewniła się, czy pies rzeczywiście był częścią posągu i zapytała, z jakiego pochodził. Sadie odparła, że nie wiedziała, a bibliotekarka Cleo szukała informacji na ten temat, kiedy pies się przebudził. Annabeth sądziła, że pies miał związek z drugim potworem, który również niedawno ożył. Oba stworzenia wyglądały, jakby nie były zgrane i dopiero się połączyły – a ich celem było najprawdopodobniej odnalezienie psa. Sadie zaczęła rozważać symbolikę trzygłowego potwora – lwiej, wilczej i psiej głowy – oraz stożkowatego przedmiotu, który miał na grzbiecie. Annabeth doznała olśnienia – to mogło być berło, a nie pochodnia. Przypomniała sobie ilustrację, na której znajdowało się trójgłowe berło, będące atrybutem jakiegoś boga – greckiego, ale z egipskimi wpływami. Sadie domyśliła się, że chodziło o boga z Aleksandrii. Annabeth potwierdziła i opowiedziała o tym, jak Aleksander Wielki podbił Egipt, a jego następca – Ptolemeusz – próbował pogodzić kultury, mieszając greckich i egipskich bogów. Sadie uznała to za bałagan i przyznała, że wolała swoich bogów bez mieszania. Annabeth kontynuowała, mówiąc, że potwór z berłem mógł być związany właśnie z tym połączonym grecko-egipskim kultem, a jego berło było symbolem konkretnego bóstwa – którego imienia jednak nie potrafiła sobie przypomnieć. Sadie zauważyła, że skoro potwór siedział na trójgłowym berle, to musiało być ono ogromne – i nie miała ochoty spotkać istoty, która je dzierżyła.

Dziewczyny doszły do wniosku, że berło nie tylko się łączyło, ale też aktywnie szukało swojego właściciela. Nim zdążyły zareagować, magiczne więzy eksplodowały, a psi potwór uciekł. W wyniku wybuchu Sadie została odrzucona przez wydmy, a Annabeth uderzyła w furgonetkę, pozbawiona tchu i sił. Zamiast jednak dokończyć ataku, potwór oddalił się w stronę lądu. Annabeth, próbując się pozbierać, chwyciła przypadkowo za różdżkę Sadie, która przemieniła się w sztylet z niebiańskiego spiżu — identyczny jak ten, który wcześniej nosiła. Sadie, również poobijana, zauważyła tę przemianę i nie była zdziwiona, tłumacząc, że magiczne przedmioty mają własną wolę. Gdy spojrzały w kierunku, w którym uciekł potwór, Sadie zauważyła burzę — zjawisko widoczne tylko dla niej. Wyjęła specjalną maść i posmarowała powieki Annabeth, aby umożliwić jej widzenie Duat, magicznego wymiaru rzeczywistości. Annabeth była zszokowana – świat zmienił się w kalejdoskop barw, warstw i znaków: greckich liter, hieroglifów, prądów magii i aur. Blok mieszkalny w oddali świecił czerwonym światłem, a z wielu stron ciągnęły do niego magiczne nici – wyglądał jak epicentrum chaosu. Sadie wyjaśniła, że czerwień w egipskiej magii oznacza zło i że to właśnie tam zmierzał potwór, by połączyć się z resztą berła i odnaleźć swojego pana. Annabeth, choć przytłoczona nowym doświadczeniem widzenia Duat, zaczęła dostrzegać wzory i struktury w magicznej rzeczywistości. Poczuła się, jakby znów była dzieckiem w obcym, niebezpiecznym świecie. Sadie pocieszyła ją i przypomniała, że mimo wszystkiego wciąż jest twardą bohaterką — teraz tylko z magicznym sztyletem. Dodało to Annabeth otuchy. Wspólnie przedostały się przez ogrodzenie do rozpadającego się budynku, w którym skupiła się energia chaosu. Nawet bez magicznej maści Annabeth czuła, że miejsce było złowrogie: czerwone światło, hieroglify i żyjące graffiti świadczyły o ogromnej mocy wewnątrz. Budynek przyciągał ją tak samo, jak wcześniej Krabcio w metrze. Chase ścisnęła w dłoni nowy sztylet, świadoma, że broń była zbyt mała, by skutecznie walczyć ofensywnie. Jednak to właśnie lubiła w sztyletach — wymuszały koncentrację i przypominały, że dziecko Ateny powinno polegać na rozumie, nie na sile. Niestety, jej umysł był zmęczony i nie działał najlepiej. W rozmowie z Sadie wyraziła frustrację, że nie wiedziały, z czym miały do czynienia, bo zwykle wolała przygotować się wcześniej. Sadie porównała Annabeth do swojego brata Cartera, który spędzał długie godziny na studiowaniu demonów i robieniu fiszek. Uznała, że lepszą metodą jest działać szybko i rozwalać wroga bez zwłoki.

Serapis Pio-Clementino Inv689 n2

Serapis, bóg alksandryjski

Gdy dziewczyny dotarły do drzwi piwnicy, Annabeth miała zamiar zaproponować ostrożne wejście, ale Sadie zignorowała ostrożność i wbiegła do środka, zmuszając Annabeth do podążenia za nią. Weszły do ogromnego budynku, który był jak skorupa pełna wirującego gruzu, świecących liter i energii. Huragan zbudowany z rur, cegieł i magii szalał wewnątrz, a one miały szczęście znaleźć się w osłoniętym betonowym zagłębieniu, dzięki czemu nie zostały rozszarpane przez burzę. Annabeth dostrzegła, że w chaosie panował pewien porządek — cegły i elementy konstrukcyjne układały się w struktury, a miedziane rury tworzyły coś na kształt układu krwionośnego. Zorientowała się, że ktoś lub coś budowało jakąś magiczną wieżę, prawdopodobnie w kształcie stożka. Na szczycie ruiny zauważyły postać — masywną sylwetkę, która stała nieruchomo, otoczona czerwonym światłem, noszącą wysoki cylinder. Sadie zidentyfikowała go jako boga. W tym momencie do budynku wtargnął krabopodobny potwór z trzema głowami, teraz kompletny, i uniósł się w powietrze, zmierzając ku bogu. Annabeth stwierdziła, że muszą go powstrzymać, na co Sadie przygotowała zaklęcie ochronne. Otoczyła je złotą kulą energii, tworząc magiczną tarczę. Annabeth poczuła się, jakby znowu była zamknięta w perłowej bańce, kiedyś użytej do ucieczki z Podziemia. Tarczę poddano próbie, gdy rozpędzony blat kuchenny rozbił się o jej powierzchnię. Sadie poprosiła Annabeth, by przytrzymała jej magiczną laskę, ponieważ zamierzała przemienić się w ptaka i wzlecieć, by zatrzymać potwora. Annabeth, zaskoczona, protestowała, twierdząc, że nie potrafi podtrzymać zaklęcia, ale Sadie zapewniła, że tarcza utrzyma się sama przez kilka minut, jeśli tylko będzie trzymać laskę. W końcu Sadie wyciągnęła figurkę, zacisnęła ją w dłoni i zaczęła zmieniać kształt, zamieniając się w kanię, która, ściskając nadal w szponach figurkę, rozwinęła skrzydła i wzleciała w burzę. Annabeth skrzywiła się, gdy gruz uderzył w Sadie, lecz ku jej zdumieniu, kawałki cegieł przeniknęły przez ciało przyjaciółki, nie czyniąc jej krzywdy. Zrozumiała, że Sadie przebywała w Duat – innej warstwie rzeczywistości. Ta obserwacja natchnęła Annabeth do myślenia o potencjale tej umiejętności w walce herosów, lecz nie było czasu na rozważania. Wbiegła na schody prosto w magiczne tornado. Jej tarcza odbijała odłamki metalu, a złota kula traciła blask. Trzymając laskę Sadie i swój sztylet, próbowała przywołać Serapisa, krzycząc jego imię, co natychmiast wstrzymało burzę.

Sadie jako kania zrzuciła na potwora figurkę, która zmieniła się w wielbłąda, unieruchamiającego stwora. Wtedy z góry odezwał się Serapis, zadając dramatyczne pytanie. Annabeth wyzwała go, chcąc odciągnąć jego uwagę od Sadie, która przygotowywała coś za jego plecami. Bóg zeskoczył z trzydziestego piętra i wylądował tuż przed nią. Był ogromny, potężnie zbudowany, z ciałem pokrytym magicznymi symbolami i w charakterystycznym nakryciu głowy – wiklinowym koszem, kalatosem. Annabeth kpiła z jego wyglądu, ale nie mogła ignorować jego boskiej obecności. Gdy Sadie wylądowała za jego plecami i zaczęła przygotowywać coś w milczeniu, Annabeth odciągała uwagę Serapisa rozmową. Twierdziła, że jest zarówno magiem, jak i herosem. Bóg uznał to za próbę zdobycia jego uznania i zapytał, czy Annabeth pragnie zostać jego kapłanką. Dziewczyna przyjęła wyzwanie i zgrywała pewną siebie. Serapis zaatakował – cisnął w nią wanną, która zniszczyła laskę Sadie i osłabiła jej osłonę. Chase została tylko ze sztyletem. Potwór próbował się wydostać spod wielbłąda, który uporczywie go przygniatał. Sadie, kryjąc się, rysowała krąg z hieroglifami na ziemi. Annabeth, udając lojalność wobec Serapisa, kontynuowała grę, prowokując go do mówienia o jego planach. Kiedy potwór został uwolniony i ruszył po berło, Annabeth chwyciła je, by go zatrzymać, dając Sadie więcej czasu. Bóg rozpostarł ramiona, dumny z nowego centrum swojej potęgi, nieświadomy, że za jego plecami kończyło się właśnie coś, co mogło zniweczyć jego triumf. W zatrzymanym wirze pojawiły się czerwone iskry, które utworzyły świecący zarys potężnej, trójwarstwowej wieży Serapisa – latarni morskiej przypominającej tę z Aleksandrii. Bóg z dumą ogłosił, że wzniesie tu swoją nową stolicę, choć chwilowo żartował z niepasującej nazwy „Rockaway Beach”. Wyjaśnił Annabeth, że nowa latarnia będzie przyciągać bogów greckich i egipskich, których esencję planował pochłonąć, by stać się najpotężniejszym bogiem. Zdradził też historię swojego powstania – był pomniejszym bóstwem, aż Ptolemeusz I uczynił go symbolem grecko-egipskiego synkretyzmu religijnego i podniósł do rangi głównego boga Aleksandrii. Annabeth z trudem utrzymywała potwora z trójgłowym berłem, którego aura przyprawiała ją o mdłości, podczas gdy Sadie przygotowywała zaklęcie. Serapis z dumą kontynuował opowieść o swoim rosnącym kulcie i mocy, wspominając o przejęciu roli władcy podziemia po Hadesie i Ozyrysie. Wyjaśnił, że obecnie powrócił dzięki magowi, który odnalazł Księgę Thota i próbował uczynić siebie bogiem. Serapis jednak wyrwał się spod jego kontroli i przejął inicjatywę.

Kiedy Serapis zaproponował Annabeth rolę najwyższej kapłanki w nowej Bibliotece Aleksandryjskiej, w której planował zgromadzić całą starożytną wiedzę, Annabeth niemal uległa, ale w ostatniej chwili zaatakowała potwora sztyletem, tworząc szczelinę z której wyciekła czerwona magia. W tej samej chwili Sadie zakończyła swoje zaklęcie – rzuciła naszyjnikiem i związała Serapisa srebrzystym hieroglifem, nazywając go bogiem śmiesznych kapeluszy i trójgłowych bereł. Jednak berłowy potwór doczołgał się do Serapisa i oddał mu berło. Bóg odzyskał moc i zniszczył magiczne więzienie. Skierował się ku Sadie, niszcząc jej krąg ochronny i obrażając ją za próbę nazwania go w niewłaściwym języku. Aura Serapisa stała się potężniejsza – Annabeth ledwo trzymała się na nogach, czując, jak bóg wysysa z niej siły witalne. Sadie, mimo wyczerpania, rzuciła kolejne zaklęcie – HE-DŻI – ale Serapis zniszczył hieroglif, chwytając go gołą ręką. Sadie przełknęła ślinę z przerażenia, nie mogąc uwierzyć w to, co widziała. Serapis wyjaśnił, że jego moc nie eksplodowała pod wpływem zaklęcia, ponieważ łączyła w sobie zarówno magię grecką, jak i egipską — pochłaniała obie, przewyższając je. Zadrwił z Sadie, nazywając ją ulubienicą Izydy, i ogłosił, że Izyda była kiedyś jego żoną. Sadie zareagowała oburzeniem, ale Serapis kontynuował: gdy zdetronizował Ozyrysa i Zeusa, Izyda została zmuszona mu służyć. Teraz miał zamiar wykorzystać Sadie jako bramę, by wezwać Izydę i uczynić ją znowu swoją królową. Zamachnął się berłem, a czerwone macki światła wystrzeliły z potwornych paszcz, oplatając Sadie jak kolczaste gałęzie. Annabeth, otrząsnąwszy się ze szoku, chwyciła leżącą dyktę i, przypominając sobie zajęcia z frisbee w Obozie Herosów, rzuciła nią w Serapisa. Trafiła go w czoło, powodując jego gniew. Bóg zaatakował ją z furią, a trzy głowy potwora pluły parą, wypalając dziury w betonie. Annabeth unikała ataków, przeskakiwała przez gruzy i ukryła się za stertą rozbitych sedesów. Jeden z wybuchów pary był tak bliski, że poczuła, jak na jej karku tworzą się pęcherze. Dostrzegła Sadie oddaloną o trzydzieści metrów, wciąż żywą, ale wyczerpaną. Annabeth próbowała ją chronić, wabiąc uwagę Serapisa. Nazwała go „Ziarnogłowym” i drwiła z jego wcześniejszego trafienia dyktą. Rozwścieczony Serapis krzyczał, że zniszczy ją i jej matkę, oraz że tylko on zasługuje na władzę nad bogami i nieśmiertelność. Chase przeczołgała się przez budynek, zanim Serapis zdążył całkowicie zniszczyć jej kryjówkę. Sadie pojawiła się niespodziewanie w pobliżu i rzuciła potężne zaklęcie: „Sehai!”. Na ścianie za Serapisem pojawił się ogromny hieroglif, który sprawił, że mur runął, grzebiąc boga pod tysiącami ton gruzu. Dziewczyny były zakurzone i osłabione, ale żywe. Sadie wyznała, że użyła zaklęcia „zburzyć”, licząc na to, że niszczenie jest łatwiejsze niż tworzenie. Zanim jednak zdążyły się oddalić, ziemia zatrzęsła się, a z ruin wystrzeliły czerwone promienie światła. Serapis przetrwał. Jego ręka wysunęła się z gruzu, wciąż dzierżąc berło. Potwór, do którego przytwierdzono sztylet Annabeth, wypuszczał z rany czerwone hieroglify, greckie litery i przekleństwa — jakby cała historia zła wydobywała się na światło dzienne. To skłoniło Annabeth do myśli, że berło, symbol przeszłości, teraźniejszości i przyszłości, było źródłem jego mocy i należało je zniszczyć. Annabeth rzuciła się, by dosięgnąć berła, ale było już za późno — Serapis odzyskiwał siły. Sadie zdołała jeszcze raz wykrzyknąć „Sehai!”, burząc kolejną część muru na boga. To zaklęcie okazało się dla niej zbyt wyczerpujące. Zemdlała, ale Annabeth zdążyła ją złapać, zanim uderzyła o ziemię. Wyczuwając, że budynek za chwilę całkiem się zawali, Annabeth wyniosła Sadie na zewnątrz. Cudem zdążyła przed zawaleniem konstrukcji. Położyła przyjaciółkę na trawie obok torów kolejowych. Sadie była nieprzytomna, dymiła z przegrzania, a jej skóra parzyła jak ogień. W końcu ocknęła się, plując kawałkiem betonu i patrząc na dymiące ruiny, które zostawiły po sobie. Kane zażartowała z dalszego niszczenia, a Annabeth rozpłakała się z ulgi. Sadie, choć ledwo żywa, przyznała, że przekroczyła granicę bezpiecznego użycia magii. Annabeth, zazdrosna wcześniej o magiczne zdolności Sadie, teraz czuła ulgę, że jest tylko herosem. Obie wiedziały, że to jeszcze nie koniec – Serapis był nieśmiertelny i zdoła się odrodzić. Sadie nie była w stanie wezwać pomocy, otworzyć portalu, ani przywołać Izydy. Bogini wiedziała, że nie może pojawić się w obecności Serapisa, by nie zostać pochłoniętą. Wtedy Annabeth przypomniała sobie o plecaku. Otworzyła go i odkryła, że zamiast książek o architekturze, był w nim kawałek ambrozji i stara, niebieska czapka bejsbolowa New York Yankees. Był to prezent od Ateny – jej matki. Annabeth poczuła, że bogini się nią opiekuje, ale jednocześnie uświadomiła sobie, jak poważne było zagrożenie, skoro sama Atena ingerowała. Sadie zapytała, czy czapka to dobry znak. Annabeth uznała, że tak. Czuła, że jej magia mogła znów działać. Postanowiły więc uknuć nowy plan. Sadie miała odwrócić uwagę Serapisa, podczas gdy Annabeth wykorzysta czapkę. Choć Sadie była wyczerpana, zgodziła się – kłamstwa i blefowanie były jej mocną stroną. Annabeth uśmiechnęła się i powiedziała, że najwyższy czas, by nauczyć ją trochę greki.

Annabeth i Sadie nie miały wiele czasu. Ledwie Annabeth skończyła uczyć Sadie zaklęć, gdy zawalony budynek zatrząsł się, eksplodował gruz, a z ruin wyłonił się potężny, pięciometrowy Serapis, rycząc i przeklinając. Ratownicy uciekli, choć nie dostrzegli samego boga, który zbliżał się do dziewcząt z trzygłowym berłem ziejącym dymem i magią. Annabeth zapytała Sadie, czy jest gotowa, a następnie podała jej kawałek ambrozji, który miał dodać jej sił. Sadie zjadła go niechętnie, ale niemal natychmiast odzyskała trochę energii. Ambrozja smakowała jak spalone biszkopty jej babci. Dziewczyny zażartowały, po czym przygotowały się do walki. Serapis zepchnął z drogi wóz strażacki i podążał w stronę torów. Annabeth założyła czapkę niewidkę, a Sadie stanęła naprzeciw boga, odciągając jego uwagę. Krzyczała do niego, prowokując go. Serapis rzucił się na nią, rycząc, że ją zabije. Kane wycofywała się w stronę plaży, zgodnie z planem. Annabeth, ukryta, czekała, aż Serapis ją minie, by zaatakować od tyłu. Sadie wykrzykiwała w jego stronę zniekształcone wersje greckich zaklęć, których uczyła się od Annabeth, mieszając je z przypadkowymi słowami. Jej wymowa była zła, ale sam dźwięk wystarczył, by zaskoczyć Serapisa i wytrącić go z równowagi. Tymczasem Annabeth zakradała się do niego coraz bliżej, skupiając wzrok na sztylecie tkwiącym w magicznej muszli na berle, ponieważ miała tylko jedną szansę. Berło Serapisa miało trzy głowy: lwa, wilka i czarnego psa – symbolizujące przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Annabeth wiedziała, że musi uderzyć w głowę psa, by zniszczyć przyszłość boga, ale powstrzymywało ją współczucie. Pies wyglądał zbyt przyjaźnie – jak domowe zwierzę. Ogarnęły ją wątpliwości: czy niszcząc tę głowę, nie zniszczy własnej przyszłości. W tym czasie Sadie odważnie kontynuowała zaklęcia, wspominając poświęcenie swojej matki i stawiając się bogu. Jej gniew był prawdziwy. Przekonywała Serapisa, że jest związany potężnymi zaklęciami, a jeśli ją skrzywdzi, jego istnienie zostanie unicestwione. Bóg nie wierzył w zaklęcia, ale jego pewność siebie słabła. Sadie wspomniała imię Setne – maga, który przywołał Serapisa. To zaskoczyło boga. Dziewczyna ujawniła, że zna Setne i sama kiedyś darowała mu życie. Gdy blef Sadie się kończył, Annabeth wykorzystała moment. Wyskoczyła zza ukrycia, złapała za sztylet i z całych sił wbiła go w kark psa. Zamiast eksplozji, sztylet został wciągnięty przez muszlę, pies zawył i zniknął. Berło straciło moc. Gdy głowy wilka i lwa zostały wciągnięte do muszli, berło rozżarzyło się i zmieniło w kulę ognia, która zaczęła pochłaniać samego Serapisa. Bóg próbował się uwolnić, krzycząc, że jest szczytem połączenia greckiego i egipskiego świata. Ostatecznie cały jego byt został pochłonięty przez ogień i zniknął bez śladu. Po walce Annabeth i Sadie usiadły na plaży, patrząc na fale i słuchając syren. Rockaway znów przeżyło tragedię – po huraganie, teraz musiało stawić czoło wykolejonemu pociągowi i magicznemu starciu. Annabeth piła ribenę, angielski napój wyciągnięty przez Sadie z Duat. Ambrozja pomogła Sadie dojść do siebie – wyglądała na wymęczoną, ale żywą. Annabeth wciąż odczuwała napięcie. Zaczęły rozmawiać o Setne. Sadie przyznała, że to ona wraz z bratem wypuściła go z zaświatów, ponieważ potrzebowali jego pomocy. Teraz Setne był na wolności i miał Księgę Thota, najpotężniejszy zbiór zaklęć. Dziewczyny uznały, że to on odpowiadał za pojawienie się Serapisa oraz wcześniejszy atak krokodylego potwora – eksperymenty, które miały połączyć grecką i egipską magię. Annabeth podejrzewała, że Setne szuka „korony nieśmiertelności”. Sadie zasugerowała, że może chodzić o egipski pszent – koronę faraonów symbolizującą boskość. Obie uznały, że muszą powstrzymać Setne. Sadie miała wrócić do Domu Brooklińskiego i przeszukać archiwa, Annabeth zaś planowała zasięgnąć wiedzy w Obozie Herosów i zapytać Hekate – lub nawet samą Atenę – o wskazówki. Sadie wspomniała, że nienawidzi muzeów, choć to tam korona mogła się znajdować. Annabeth zgodziła się, że musi działać. Czuła niepokój – Serapis groził, że posłuży się nimi, by zniszczyć ich boskie opiekunki. Dziewczyny uświadomiły sobie, że jeśli Setne nie zostanie powstrzymany, rozedrze oba ich światy. Wkrótce przyleciała latająca barka Sadie – egipska łódź z symbolem Izydy. Dziewczyny pożegnały się. Sadie zaproponowała podwózkę, ale Annabeth odmówiła. Wymieniły się numerami telefonów, choć ostrzegły się przed nadużywaniem komórek, bo sygnał przyciągał potwory. Sadie zapytała o Instagrama, ale i z tego musiała zrezygnować. Po krótkim uścisku Sadie odpłynęła, a łódź zniknęła we mgle. Annabeth została na plaży, myśląc o walce, o przyszłości i o tym, co ją czeka. Powiedziała sobie, że nie zniszczyła swojej przyszłości – tylko ją ocaliła. Ale wiedziała, że Setne nie spocznie, a jego plany dopiero się zaczynają. Musiała być gotowa. Odwróciła się i ruszyła w stronę wschodu, do Obozu Herosów.

Bohaterowie[]

Wspomniani[]

Cytaty[]

Na Brooklynie? Nie nie sądzę. Ani w Londynie. Ani w Los Angeles. Nie przypominam sobie spotkania z greckimi herosami w żadnym z tych miejsc. Ale kiedy miało się do czynienia z magicznymi pawianami, kocimi boginiami i karłami w bokserkach, to nic człowieka łatwo nie zaskoczy.
—Sadie do Annabeth

Ciekawostki[]

Galeria[]

Przypisy[]