Riordanopedia

Wydarzenia na Riordanopedii:

CZYTAJ WIĘCEJ

Riordanopedia
Advertisement
Riordanopedia

Znowu ja! :D Oto co wyprodukował mój poshizowany móżdżek:

Naprawdę powinnam skończyć ostrzyć noże. Minęło już trochę czasu. Po tym jak ukazało się wejście do labiryntu, otrzymałam misję. Miałam dokończyć to czego oni nie skończyli. Śledzić Luke'a. Teraz zbliżała się bitwa z samym Kronosem. No więc, ostrzyłam nóż. I niestety spadł. Wbił się prosto w moją stopę. Krzyknęłam z bólu. Do oczu nabiegły mi łzy. Z najwyższym trudem wyjęłam nóż ze stopy. To był błąd. Oszalałą z bólu, wrzeszczącą, zapłakaną i skaczącą na jednej nodze- taką zastali mnie obozowicze od Apollina, którzy przybiegli  zaalarmowani hałasem. Stanęli na progu jak wryci. Nigdy nie widzieli mnie w takiej sytuacji. Oczywiście, Michael Yew musiał wybuchnąć śmiechem. Rzuciłam mu mordercze spojrzenie, ale on śmiał się dalej.

-Ty, wredny... mały... kurduplu! Pomóż mi!- krzyknęłam na niego. W końcu uspokoił się na tyle, żeby opatrzyć mi nogę. Powiedział, że będę utykać przez tydzień. Miałam ochotę uderzyć go w tę zarozumiałą buźkę. Wstałam i starając się nie kuleć poszłam do domku, wykrzyczeć się w poduszkę. Ale moje plany zostały pokrzyżowane. Było tam za dużo osób, więc poszłam do stajni pegazów. Wskoczyłam na Fable'a i wzbiliśmy się w niebo. Leciałam przytulona do jego brązowo-białej grzywy, kiedy nagle zarżał ostrzegawczo i ... spadł, a ja razem z nim. 

Spadałam. Wiatr dziko ryczał mi w uszach. Tuż obok mnie, kręcił się Fable. Udało mu się wyrównać lot. Złapałam się jego grzywy. Ziemia była już tak blisko... W ostatniej chwili poderwaliśmy się do góry. Westchnęłam. Czas wracać, zanim stanie się coś naprawdę poważnego. 

Po jakimś czasie opadliśmy na teren obozu. Zobaczyłam coś, co wszyscy powinni wiedzieć. Mimo, że Księżniczka Andromeda została zniszczona, potwory zorganizowały obozowisko, niedaleko Nowego Yorku. To bardzo nie dobrze. Widziałam pare drakain. A to są potwory, które nie należą do przyjemnych. A jakie potwory są przyjemne?! No, oprócz naszego obozowego cklopa, Tysona, brata Percy'ego. Akurat zdążyłam na kolację. Wpadłam do pawilonu jadalnego, kulejąc. Wybiegłam na sam środek i krzyknęłam dramatycznym tonem.

-Ludzie!-zaczęłam, poczym zrobiłam małą pauzę, by poddramatyzować.- Potwory szykują się do inwazji! Wciąż jest ich sporo! Widocznie szpieg wciąż jest wśród nas i kieruje je do ataku.- i skończyłam równie dramatycznie jak zaczęłam. Spojrzałam po oszołomionych obozowiczach. Lubię teatr. Dlatego urządziłam przedstawienie. Usiadłam jakdyby nigdy nic na swiom miejscu i zabrałam się do jedzenia. 

Advertisement